Asterix i Obelix - Tajemnica Magicznego Wywaru

"Jest rok 50. przed naszą erą. Cała Galia została podbita przez Rzymian... Cała? Nie! Jedna, jedyna osada, zamieszkała przez nieugiętych Galów, wciąż stawia opór najeźdźcom i uprzykrza życie legionom rzymskim stacjonującym w obozach Rabarbarum, Akwarium, Relanium i Delirium..."
Seria komiksów oraz filmów animowanych o inteligentnym i odważnym Galu Asteriksie i jego mniej bystrym, ale za to silnym i sympatycznym przyjacielu Obeliksie jest o wiele starsza ode mnie, stąd nie pamiętam, takiego momentu w moim życiu, w którym jeszcze o tych bohaterach nie słyszałam. Osobiście zawsze najbardziej lubiłam Obeliksa oraz jego małego psiaka Idefiksa, ale i reszta często kłócących się bohaterów serii jest odbierana przeze mnie bardzo pozytywnie, toteż ucieszyłam się bardzo, kiedy dowiedziałam się, że po kilku latach powstaje kolejny film animowany o przygodach nieugiętych Galów - "Asterix i Obelix - Tajemnica Magicznego Wywaru".


Jak zawsze, kiedy pojawia się kolejna część serii, za którą przepadam, oprócz radości poczułam pewną obawę. Wiecie jak to jest - z jednej strony chętnie dowiecie się co u Waszych ulubionych bohaterów, a z drugiej boicie się rozczarowania. Jeżeli coś jest dobre, albo nawet wybitne, to ciężko jest utrzymać formę, za to niezwykle łatwo jest wszystko koncertowo zepsuć...

Pierwsze wątpliwości pojawiają się dość szybko - wystarczy rzut oka na rysunki i większość osób, które urodziły się już ponad 20 lat temu z nostalgią stwierdzi, że to już nie to samo. W końcu przyzwyczajenie jest drugą naturą i jak już polubiliśmy dwuwymiarowego Asteriksa i (trochę ponad)dwuwymiarowego Obeliksa to jakoś trudno się pogodzić z tym, że dorobili się trzeciego wymiaru. Co prawda nie jest to pierwszy film z tej serii z tak narysowanymi postaciami, ale serce pozostało przy pierwotnej wersji.

No ale w zasadzie, wygląd się nie liczy - nie szata zdobi człowieka, a mój ukochany Obeliks, niezależnie od tego, jak jest narysowany ma przecież bogate wnętrze (głównie wypełnione pieczenią z dzika, albo dwoma), zatem przejdźmy do treści filmu.

Wbrew tytułowi Asteriks i Obeliks nie są głównymi bohaterami. Oczywiście znajdują się w centrum wydarzeń, ale są raczej ich tłem i nie odgrywają znaczącej roli w przebiegu historii, która skoncentrowała się na postaci niezastąpionego (a może jednak?) druida Panoramiksa, który postanawia przejść na emeryturę, ale najpierw musi znaleźć swojego następce, któremu będzie mógł powierzyć tajemnicę sporządzania magicznego napoju, który pozwala Galom pozostać niezwyciężonym. Oczywiście, następcą druida może być tylko inny druid, zatem rozpoczyna się swego rodzaju "konkurs talentów", który ma wyłonić najzdolniejszego młodego czarownika, który będzie godzien zastąpić niezastąpionego. Samo szukanie zdolniachy nie jest proste, a dodatkowo do gry włącza się czarny charakter - zły druid Sulfuriks, który planuje przechytrzyć Panoramiksa i podstępem zdobyć recepturę magicznego napoju.

Jak większość filmów dla dzieci i ten jest dość przewidywalny - tak naprawdę od pierwszych minut filmu widz może się domyślić kto okaże się być jedyną osobą, której Panoramiks może wyjawić swoją tajemnicę. Motyw złego, zakompleksionego druida, który dawnej przyjaźnił się z Panoramiksem również wydaje się być mocno oklepany. Na szczęście bajka o przygodach Galów nie jest kryminałem, który straci swój urok jeśli już na początku domyślimy się kto jest zabójcą. Na szczęście jest to lekka, zabawna opowieść z założenia dla dzieci, ale przyciągająca do kina głównie dorosłych, mających sentyment do historii ze swojego dzieciństwa. I na szczęście, doskonale spełnia się w tej roli.

Mimo wciśnięcia w jedną opowieść dość wielu wątków i odsunięcia z centrum wydarzeń tytułowych bohaterów ciągle jest to bajka, którą ogląda się z przyjemnością, z wielkim bananem na ustach. Co chwila sala kinowa wybucha śmiechem (choć muszę przyznać, że niektóre żarty, mimo że mnie bawiły, dawały mi odczuć już pewną przesadę) i chyba właśnie o to chodzi. Bez wątpienia oglądając nowego Asteriksa i Obeliksa możemy dostarczyć naszym mózgom porządnej dawki hormonów szczęścia.

Wyszłam z kina bardzo zadowolona z miło spędzonych w towarzystwie męża i sympatycznych Galów 85 minut.

Komentarze